"Moja przygoda z końmi zaczęła się niespodziewanie, gdy w 1994 r. kolega powiedział, że chciałby przedstawić mi swego znajomego. Tym znajomym okazał się trener koni Maciej Janikowski, który opowiedział mi o prywatyzacji stajni na Torze Służewiec, o uroku obcowania z końmi i zapytał, czy nie zgodziłbym się rozpoczqć przygody z tymi zwierzętami, wydzierżawiając jakiegoś konika.
Wydzierżawiłem 13 koni. Po dwóch latach, które wbrew opinii znajomych okazały się nader szczęśliwe, postanowiłem kupić klacze i spróbować hodowli pełnej krwi. Było to dla mnie wyzwanie, gdyż wszyscy mówili, iż nie mam szans na odniesienie sukcesu.
Kupiłem gospodarstwo rolne 50 km od Warszawy, wybudowałem stajnie, wyremontowałem i zaadaptowołem budynki. Kupione w międzyczasie klacze stanęły w boksach. (...)
Po 15 latach prowadzenia hodowli wiem, że nie wystarczy wiedza i doświadczenie. Potrzebne jest to coś, co jedni nazywają szóstym zmysłem, inni intuicją a jeszcze inni zwykłym szczęściem. Mam tylko nadzieję, że ja to mam. (...)
Przyroda od dzieciństwa wywierała na mnie wpływ, zawsze byłem i jestem Jej poddanym, bo jedynie tak mogę przedstawić jej wielkość. Często powtarzam, że to Przyroda chciała, abym obrał taki zawód, i że Ona już wie dlaczego.
Nie jestem w stanie ocenić, jaką wartością są moje codzienne troski, zmartwienia i radości. Nie da się porównać z dobrem materialnym tego świata uczucia, które nas ogarnia, gdy patrzymy na pierwsze oddechy powstającego życia. Jeśli dodamy do tego późniejsze sukcesy naszych wychowanków na torach wyścigowych, to mamy pełnię szczęścia.
Jeśli sukcesów nie ma, zawsze pozostanie nadzieja ..."
(z wywiadu dla czasopisma "Hodowca i Jeździec" z marca 2013 roku)