Marszałek Komorowski na wyścigach konnych
Po kardynale Glempie, żonie premiera Buzka oraz ministrach za rządów SLD na tor służewiecki odważył się przyjść także marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.
Na świecie, także poza ojczyzną wyścigów konnych - Anglią, na torze bywają koronowane głowy, znani politycy, biznesmeni, ludzie filmu, estrady itd. Taki obyczaj panował też u nas w dwudziestoleciu międzywojennym, w czasach PRL warszawskie wyścigi utraciły świetność. Z politycznego przymusu stały się domeną plebejskości. Wyrwanie się z niej nie będzie łatwe. Dlatego cieszą pierwsze jaskółki. Wiosny wprawdzie nie czynią, ale sprawiają, że na Służewcu można się znaleźć jakby w innym świecie. Jego namiastkę stwarza restauracja Gesslera na drugim piętrze Trybuny Głównej. Panuje tam „Francja elegancja", na żywo gra pianista. To właśnie tam wczoraj, w luźnej atmosferze, marszałek Sejmu Bronisław Komorowski obejrzał kilka gonitw, łącznie z biegiem o Nagrodę Liry (Oaks), nad którym objął patronat. Na koniec udekorował szarfą zwyciężczynię Oaks Princess of Leone oraz pogratulował hodowcy Andrzejowi Zielińskiemu, trenerowi Andrzejowi Walickiemu i dżokejowi Aleksandrowi Reznikovowi.
Niby nie zrobił wiele, ale gdy także w Sejmie będą się ważyć losy zabytkowego toru, może stać się orędownikiem uczynienia z tego obiektu wizytówki stolicy.
Zycie Warszawy