07.2014
Andrzej Zieliński
Po Derby
Jubileuszowe 70. Derby na Służewcu na długo zapadną w mojej pamięci jako hodowcy i właściciela koni wyścigowych.
Jak niejednokrotnie wspominałem hodowla folblutów, później ich trening i udział w gonitwach, radość z odnoszonych w zawodach sukcesów, często mieszają się z goryczą porażki. Hodowla i wyścigi uczą pokory i przypominają, że trzeba mieć wiele samozaparcia i cierpliwości aby robić swoje najlepiej jak się potrafi.
Drugi raz z rzędu koń mojej hodowli i współwłasności był faworytem w Derby. Przed tą najważniejsza dla trzylatków gonitwą pisałem: czuję, że tym razem wszystko powinno być dobrze. Predator był przygotowany, był w formie, tylko zabrakło szczęścia. Derby to specyficzny wyścig, zazwyczaj biega dużo koni, każdy chce wygrać więc walka trwa do końca.
Sama gonitwa została rozegrana w stylu, który niezbyt odpowiada mojemu ogierowi - w dystansie tempo było dośc umiarkowane, ćwiartki -26,6-32,4-32,2-31,5-29,2, czyli spokojny dystans, ale bardzo szybka ostatnia ćwiartka. Poza tym ogier finiszował w ścisku, a jest koniem mającym długą akcję, a więc potrzebuje przestrzeni. W efekcie zajął szóste miejsce, tracąc jednak do zwycięskiej Greek Sphere tylko 1,5 długości. Takiego tłoku na mecie w Derby nie pamiętam.
Kilka koni zostało poranionych w wyścigu, co oczyświście się zdarza. Ucierpiał też i mój Predator, ale mam nadzieję, że rany szybko zaleczą się i ogier wróci do normalnej pracy.
Bo w życiu tak konia wyścigowego, jak i hodowcy i właściciela najważniejsze jest, by się nie poddawać, pracować wytrwale i mieć nadzieje na sukcesy, które wynagrodzą włożony wysiłek. W tym paśmie zwycięstw i porażek istotne jest szybkie pozbieranie się i wyciągnięcie wniosków. Aby dalej robić swoje.
Poza pigułką goryczy, 70. Derby na Służewcu oceniam pozytywnie: mityng odbył się w lepszych warunkach dzięki otworzeniu częściowo wyremontowanej II Trybuny. Służewiec odwiedziło ponad 10 tys. widzów, którzy nie byli stłoczeni na małej przestrzeni, pogoda dopisała, choć dla miłośników temperatur umiarkowanych być może było za gorąco. Organizator zadbał o przygoto wanie atrakcji dla każdej grupy wiekowej - oprócz widoku pięknych koni wyścigowych w przerwach między gonitwami każdy znalazł coś intere sującego dla siebie. Tor podczas Gali Derby tętnił życiem i przypominał dawne dobre czasy prosperity.
Jak się mówi na Służewcu: Derby wygrywa koń szczęśliwy. Mojemu Predatorowi tego szczęścia 6. lipca zabrakło.
Mimo to patrzymy z nadzieją w przyszłość i liczymy na dalsze sukcesy naszych podopiecznych. Powodzenie potrafi uśpić, porażki mobilizują. Załoga Pegaza na pewno ma oczy szeroko otwarte.