Każdy kraj, w którym wyścigi konne cieszą się dużą popularnością, posiada swoją koronną, prestiżową i najważniejszą w sezonie gonitwę. Dla Amerykanów jest to Breeder's Cup, dla Niemców - Preis von Europa w Kolonii, dla Francuzów - Nagroda Łuku Triumfalnego, a dla Polaków - Wielka Warszawska. Wyścig ten - rozgrywany od 1895 roku, czyli od 111 lat, a na warszawskim Służewcu od 79 lat - w zeszłym sezonie po raz pierwszy zyskał rangę Listed, a w puli nagród znalazło się ponad 100 tysięcy euro. Na przestrzeni lat Wielką Warszawską wygrywały najznamienitsze konie polskie i zagraniczne. 11 lat temu, w 2013 roku, do grona tych wspaniałych wierzchowców dołączył wyhodowany przez Stadninę Pegaz Patronus. Był on ostatnim jak do tej pory urodzonym w Polsce zwycięzcą Wielkiej Warszawskiej, dlatego to właśnie jego triumfowi i karierze chcemy poświęcić naszą publikację.
Trochę niezgrabny młodzieniec
Patronus urodził się 17 marca 2010 roku jako syn wspaniałego ogiera Ecosse (Peintre Celebre – Elacata / Acatenango) oraz klaczy Princess of Java (Java Gold – Princess Dancer / Suave Dancer). Gniadosz przyszedł na świat rok po tym, jak inny syn Ecosse'a - ogier Soros - w niezwykłym stylu wygrał deszczowe Derby na warszawskim Służewcu. Już wtedy było wiadomo, że potomstwo Ecosse posiada niesamowity talent do galopowania i w tamtym okresie stanówka nim była obiektem pożądania każdego polskiego hodowcy.
Patronus dorastał na padokach wraz z innym ogierem, Pillarem - również synem Ecosse'a oraz Palixodii. Nie ukrywamy, że to w Pillarze pokładaliśmy największe nadzieje i był on naszym oczkiem w głowie.
Gdy oba wierzchowce trafiły do treningu - Patronus do Andrzeja Walickiego, a Pillar do Macieja Janikowskiego - nasze przypuszczenia się potwierdziły. Pillar galopował wydajnie i szybko robił postępy, podczas gdy Patronus rozwijał się wolniej, dłużej rósł i był nieco niezgrabny. Synem Princess of Java na co dzień opiekowała się córka hodowcy Andrzeja Zielińskiego, Ania Zielińska, która dosiadała ogiera podczas treningów. To ona znała go najlepiej i to ona była w pełni zaangażowana w jego rozwój.
Gdy oba konie skończyły dwa lata i zadebiutowały w wyścigach, po raz kolejny wydawało się, że to Pillar będzie wiódł prym wśród wierzchowców ze swojego rocznika. Wygrał już w drugim starcie, a następnie triumfował w pięknym stylu w prestiżowej Nagrodzie Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Nagrodzie Mokotowskiej. Patronus zaliczył trzy wyścigi z rzędu, które zakończył na drugiej pozycji. Wygrał dopiero w swojej czwartej gonitwie, łatwo triumfując w biegu II grupy. Z uwagi na sukcesy Pillara zdecydowaliśmy się sprzedać Patronusa ukraińskiemu biznesmenowi Konstantinowi Zgarze, choć mimo tego cały czas mocno trzymaliśmy kciuki za naszego wychowanka i z zapartym tchem śledziliśmy dalszy rozwój jego kariery.
Derby marzeń
Sezon 2013 Patronus rozpoczął od pięknego zwycięstwa w wyścigu II grupy na dystansie 1600 metrów. Tak w tamtym czasie mówił o ogierze trener Andrzej Walicki: "Jest to koń z późnym rodowodem, duży, na dużej akcji, który na dłuższym dystansie zdecydowanie będzie groźny."
Niestety, w kolejnych startach Patronus nie zademonstrował swoich możliwości. Podczas gdy Pillar zajął drugie miejsce w Nagrodzie Rulera i wygrał Nagrodę Iwna, Patronus zmierzał do Derby boczną ścieżką, nie pokazując nic wielkiego. Wpadł na metę jako czwarty w Nagrodzie Irandy oraz jako drugi w Memoriale Jerzego Jednaszewskiego. Przed Derby 2013 zdecydowanie nie należał do ścisłego grona faworytów.
Szybko jednak okazało się, że na dłuższym dystansie i pod doświadczonym dżokejem Piotrem Piątkowskim Patronus wreszcie rozwinął skrzydła. Wygrał Derby w pięknym stylu, pokonując swoją koleżankę stajenną - klacz Kundalini - o 2 1/2 długości. Faworyzowany Pillar, kolega z pastwisk z lat młodości Patronusa, wpadł na metę jako trzeci. Ciekawostką jest fakt, że syn Princess of Java uzyskał w Derby czas niepobity od 11 lat - 2’28,6. Był to niesamowity sukces dla Stadniny Pegaz jako hodowców, gdyż dwa nasze wierzchowce zameldowały się w pierwszej trójce. Tamto gorące lipcowe popołudnie na zawsze pozostanie w naszej pamięci jako niezwykłe, przepełnione emocjami wydarzenie.
Jubileuszowa Wielka Warszawska
Po Derby prawie nikt już nie wątpił w klasę Patronusa, choć oczywiście - jak zawsze - pojawiło się sporo sceptyków, zwłaszcza po tym, jak przegrał z Camerunem w St. Leger. Co ciekawe, w tamtej gonitwie ponownie trzeci był Pillar, który po tym wyścigu zakończył karierę z powodu kontuzji.
Przed jubileuszową, setną Wielką Warszawską faworytem numer 1 był wówczas 6-letni ogier Camerun. Jako Koń Roku 2012, zwycięzca Wielkiej Warszawskiej z poprzedniego sezonu, imponujący formą także w tamtym sezonie - triumfował m.in. w Nagrodzie Prezesa Totalizatora Sportowego (2600 m) i w St. Leger (2800 m), jednej z najważniejszych gonitw porównawczych, gdzie pokonał jak już wspomnieliśmy m.in. Patronusa, był zdecydowanie najwyżej ocenianym wierzchowcem.
Atmosfera przed gonitwą zrobiła się gorąca za sprawą zmiany dosiadu. Na tor nie dotarł zapowiadany jako największa gwiazda weekendu irlandzki dżokej Kieren Fallon, triumfator m.in. Łuku Triumfalnego i angielskiego Derby. Tuż przed przyjazdem do Polski doznał urazu podczas... gry w squasha i nie wystartował ani w sobotę w Anglii, ani na Patronusie w niedzielę. W ostatniej chwili Konstantin Zgara zdecydował, że Patronusa dosiądzie wówczas 18-letni Szczepan Mazur, który dżokejem został zaledwie dwa miesiące wcześniej, odnosząc swój setny triumf na klaczy Belmondina. Szczepan Mazur już wtedy nie był jednak jakimś niedoświadczonym młodzikiem - miał na swoim koncie tytuł Najlepszego Jeźdźca z roku 2012 oraz zwycięstwa w Derby i Oaks, które odniósł sezon wcześniej na klaczy Natalie of Budysin.
Splot okoliczności sprawił, że dż. Szczepan Mazur dosiadł wtedy Patronusa po raz pierwszy i wydobył z naszego wychowanka to, co najlepsze. Triumfował on ostatecznie o długość szyi przed Kundalini, która również po raz kolejny udowodniła, że należy do ścisłej czołówki rocznika.
Wyścig ten był dla nas poruszający nie tylko za sprawą triumfu samego Patronusa. W tamtej edycji Wielkiej Warszawskiej startowało 12 koni, z czego pięć legitymowało się polskim rodowodem. Cztery pierwsze miejsca zajęły wierzchowce rodzimej hodowli, co było sukcesem, który prawdopodobnie nigdy się już nie powtórzy. Mało tego - od 11 lat żaden polski koń nie wygrał ani Wielkiej Warszawskiej, ani Derby. Patronus jest więc ostatnim jak do tej pory przedstawicielem naszego kraju, który sięgnął po triumf w obu tych prestiżowych gonitwach. Gorąco wierzymy, że niebawem pojawi się jego następca, jednak biorąc pod uwagę trudną sytuację polskich hodowców wydaje się to misją niemal niewykonalną.
Tutaj można obejrzeć Wielką Warszawską wygraną przez Patronusa.
Po udanym sezonie trzyletnim Patronus nie odniósł już wielkich sukcesów i wyjechał na Ukrainę, by zająć boks ogiera czołowego w stajni Konstantina Zgary. Jesteśmy pewni, że zostanie zapamiętany przez wszystkich kibiców jako ostatni polski koń, który z powodzeniem rywalizował z zagranicznymi importami, osiągając przy tym czasy, do których one póki co nie są w stanie się zbliżyć.