PO WESELU
Smukłe klaczki o błyszczących oczach, rozdętych chrapach i płynnym, wydatnym ruchu, które przechadzały się wśród tłumów zapełniających tory wyścigowe, zamieniają się w spokojne i otyłe matrony, zajęte pasionką na żyznych łąkach.
Czasami, pod wrażeniem niespodziewanego hałasu, przypominają sobie nagle przeszłość i dawne przyzwyczajenia, wierzgając zaczynają galopować. Lecz szybko zatrzymują się, bo braknie im tchu i wracają do prozaicznego skubania trawy.
Wenus Botticellego roztyła się i zamieniła w matronę Rubensa.
Ciąża trwa mniej więcej jedenaście miesięcy.
W tym czasie klacz pierwiastka nie zdaje sobie sprawy co się z nią dzieje.
Być może, gdy będzie źrebna po raz drugi, będzie już coś podejrzewać, nauczona doświadczeniem. Jednak nigdy nie dowie się, że za jej odmienny stan ponosi odpowiedzialność dawno już zapomniane spotkanie z małżonkiem, który też zatarł się już w pamięci.
Pojawienie się kropli siary na nabrzmiałych sutkach, ogromny brzuch, a przede wszystkim opuszczone mięśnie zadu, wszystko to zwiastuje rychły poród.
Klacze, żeby rodzić, szukają zawsze odosobnienia, to jest przede wszystkim ciszy i spokoju. W 1945 roku w Dormello trzy klacze wyźrebiły się na pastwisku pomiędzy południem a pierwszą po południu, to jest w porze sjesty, kiedy wszyscy idą na obiad.
Pierwsza osoba, która wróciła na pastwisko, zobaczyła na ziemi źrebaka, który nieudolnie usiłował stanąć na nóżki, i klacz, która lizała go energicznie, aby wzmocnić go masażem.
Poród jednak nie zawsze odbywa się tak łatwo. Czasami zdarzają się komplikacje.
Z tego powodu klacze, których termin wyźrebienia jest bliski, noc spędzają w tzw. porodówkach. Jest to pomieszczenie lub stajnia, zbudowane w ten sposób, że człowiek może czuwać jednocześnie nad trzema lub czterema klaczami, nie zakłócając im przy tym spokoju. Jednocześnie na miejscu znajduje się to wszystko, co jest w takiej sytuacji niezbędne: gorąca woda, środki dezynfekcyjne, bandaże. Człowiek ten pełni rolę wykwalifikowanej położnej. Powinien on mieć odpowiednie przygotowanie fachowe, doświadczenie i być czysty. Z reguły dysponuje jedynie doświadczeniem. Jego podstawową zaletą powinna być umiejętność, aby pozwolić działać naturze, tj. obserwować rodzące przez lufcik i nie interweniować, jeśli to nie jest naprawdę konieczne.
Niestety, nikt nie ma odwagi, by biernie obserwować i interweniuje się z reguły przed czasem. Nie jest to wcale korzystne, i należy jedynie mieć nadzieję, że nie będzie to mieć przykrych następstw.
Matka jest niespokojna.
Zaczynają się skurcze...
Skurcze wzmagają się i oto następny cud natury: na świat przychodzi nowe żyjące stworzenie. Pojawienie się na Ziemi nowej istoty to zawsze wielkie wydarzenie. Z reguły odbywa się to w sposób prosty i naturalny.
Jednak może się zdarzyć, że poród ma przebieg nietypowy i wtedy konieczna jest interwencja weterynarza. Często człowiek, dzięki swej wiedzy, potrafi opanować sytuację, lecz zdarza się, że mimo najlepszych środków, nic nie można już zrobić.
Kiedyś jedna z moich najlepszych klaczy urodziła przepięknego ogierka. Był gniady, wielki, dobrze umięśniony, o poprawnej postawie kończyn. Ssał łapczywie mleko i wszystkim się interesował. Chciał poznać świat. Wydawało się, że czekają na niego sukcesy i sława.
Nagle zachorował.
Przyszedł weterynarz.
Nauka, doświadczenie i miłość robiły co tylko mogły, by go uratować. Biedne stworzenie cierpiało niewymownie. Trzeba go było pilnować, aby nie rozbił głowy o mur.
Trzymałem go w objęciach i łagodnie do niego mówiłem. Patrzył na mnie inteligentnie, a w jego spojrzeniu było tyle cierpienia. Nie chciał tracić życia, które dopiero się zaczynało. Masowałem całe jego ciałko i zwracałem się najbardziej czułymi słowami. Łyżeczką wlewałem mu do pyszczka leki.
Pił je.
Wydawał się wdzięczny.
Nie chciał umierać.
Matka tylko rżała i patrzyła na niego.
W pewnej chwili maleńkie wargi zbladły. Patrzył na mnie jakby prosząc o pomoc. Potem utkwił wzrok gdzieś daleko i już się nie poruszył. Był jeszcze ciepły lecz serce już nie biło.
PROFESJA: MAŁŻONEK
W końskiej rodzinie mąż nosi nazwę reproduktora.
Reproduktor jest żyjącym w luksusie niewolnikiem.
Jeśli spisuje się dobrze, wzbogaca swego pana, jeśli źle, staje się przyczyną jego ruiny.
Jego wartość materialna jest warunkowana najpierw poprzez sukcesy na torze wyścigowym, a następnie przez sukcesy w hodowli.
Do boksów modnych reproduktorów potencjalne żony tworzą długą kolejkę, niekiedy przez cale lata, aby tylko uzyskać prawo do randki, za którą opłata dochodzi do 6 tysięcy funtów.
Prawo pierwszeństwa do randez-vous ze słynnym Nearco odstąpiono kiedyś za 20 tysięcy funtów.
Takie ceny mogą płacić tylko ci, którzy naprawdę mogą sobie na to pozwolić. Zazwyczaj najlepszymi reproduktorami okazują się te, które wygrały najbardziej prestiżowe gonitwy. Niepokonani na torze wyścigowym Eclipse i St. Simon okazali się nie do pobicia także i w hodowli.
Czasami jednak ten, kto na celowniku był drugi, pokonuje zwycięskiego rywala na polu hodowlanym.
Na przykład Pharos, drugi w Derby za Papyrusem, okazał się w hodowli o wiele cenniejszym ogierem.
Czasami też pojawia się nikomu nieznana rewelacja. Na przykład : Tredennis.
Ale zawsze można dla takiego fenomenu znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie, można zatem stwierdzić, ze na dłuższą metę celownik jest bardziej inteligentny niż ludzki mózg i należy uznać go za mistrza nad mistrzami przy ocenie wartości koni.
Ogiery maja zwykle bardziej zdecydowany charakter niż klacze, lecz jest to z reguły dobry charakter... o ile oczywiście są one dobrze traktowane. W moim życiu poznałem zaledwie jednego ogiera, który był naprawdę groźny: był to Ladas, urodzony w 1891 r.
Jego boks miał dwie pary drzwi.
Jedne otwierały się na podwórze i klucz do nich miał specjalny strażnik, drugie drzwi, zawsze otwarte wychodziły na ogrodzony wysokim murem paddock.
Kiedy pojawiała się kolejna kandydatka na żonę, była ona wprowadzana na paddock sekretnym wejściem. Dopełnienie aktu małżeństwa można było zobaczyć jedynie przez mały lufcik. A dopiero wtedy, gdy ogier stracił zainteresowanie świeżo poślubioną małżonką i oddalił się, można ją było bez ryzyka zabrać.
A propos złego charakteru, który był wynikiem uprzedniego złego zachowania, pamiętam, że czytałem pewne opowiadanie, które brzmiało mniej więcej tak: Władca Maroka posłał w darze francuskiemu królowi, Ludwikowi XIV, urodzonego w 1724 roku orientalnego ogiera wysokiej krwi. Nieodpowiednio traktowany w stajni królewskiej stał się niebezpieczny dla ludzi i dlatego sprzedano go pewnemu woziwodzie.
Pewien angielski gentleman, spacerując po ulicach Paryża, zwrócił uwagę na woźnicę, który bił do krwi nieposłusznego lecz bardzo urodziwego konia. Kupił biedne zwierzę za trzy ludwiki i wysłał do Anglii, do swego przyjaciela, lorda Godolphina. Koń znalazł tam zatrudnienie jako próbnik, a do jego obowiązków należało sprawdzanie, czy klacze skłonne były połączyć się z bezdyskusyjnie panującym podówczas końskim Paszą.
Nowy przybysz, pomny swych świetnych przodków, a przede wszystkim pamiętając, że w prostej linii pochodzi od jednej z klaczy Proroka, uznał funkcję próbnika za obrazę dla swego rodu i poprzysiągł zemstę. Kiedy przypadkowo spotkał rywala, stoczył z nim pojedynek, który zakończył się jego zwycięstwem. Zajął miejsce pokonanego konkurenta i stał się bardzo łagodny, a jego potomstwo wygrało wszystkie ważniejsze wyścigi owych czasów.
Przeszedł on następnie do historii jako GODOLPHIN BARB - czyli berberyjski koń Lorda Godolphina.