swiat_Tesio_Pisane w galopie_cz_5 - Stadnina Pegaz

OK
Przejdź do treści

Menu główne:

Zapraszamy Was do zapoznania się z piątą częścią przetłumaczonej przez Małgorzatę Caprari książki autorstwa Federico Tesio pod tytułem "Pisane w galopie". Federico Tesio to legendarny włoski hodowca koni pełnej krwi, żyjący i działający w latach 1869-1954. Okrzyknięty został mianem geniusza i najlepszego hodowcy wszech czasów. Jego spuścizna hodowlana płynie we krwi niemal każdego współczesnego konia wyścigowego. Śledźcie naszą stronę, bowiem pojawiać się na niej będą kolejne odsłony twórczości tego wybitnego znawcy folblutów.

FEDERICO TESIO
Pisane w galopie
część 5
 
 

ROSNĄĆ  I  ROZMNAŻAĆ  SIĘ

 
Roczniaki rosną.
Zaczynają przychodzić na świat nowe źrebięta.
Normalna kolej rzeczy w świecie żyjących.
Słońce i Ziemia dokonują w przestrzeni skomplikowanych akrobacji, ale nigdy nie zdarza się im pomylić. W ten sposób oznaczają czas, który powtarza się - podobny lecz nie jednakowy.
Po zimie zawsze przychodzi wiosna. Życie toczy się o wiele szybciej. Roczniaki zrzucają ciężkie matowe okrycia zimowe i lśnią w słońcu, niczym ubrane w błyszczące jedwabne szaty.
Rosną coraz szybciej. Zmienia się też ich charakter.
Ich zabawy stają się coraz bardziej brutalne. Przede wszystkim ogierki zaczynają ze sobą walczyć.
Próbują powalić rywali na ziemię i chwytają ich zębami za szyję. Przybywa im skaleczeń i nie brak innych urazów.
Arnika i jodyna.
 
Nadchodzi pokutnicze lato. Meszki, muchy, komary, gzy. Ogony pracują bez ustanku. Biedaki czochrają się o drzewa i galopują, aby uwolnić się od tortury.
Pokrywają się potem.
Koń i człowiek są jedynymi owłosionymi stworzeniami, które pocą się na całym ciele.

Nadchodzi piękny i ciepły wrzesień.
Jednak źrebięta są już zbyt duże, aby mogły pozostawać w przedszkolu. Nadszedł czas, aby wysłać je do szkoły z internatem.

 
STAJNIA  WYŚCIGOWA

 
To internat na użytek koni pełnej krwi.
Trener, dżokej i koniuszy to nauczyciele.
Przybywają roczniaki. Są to ignoranci. Zaczyna się kurs przyśpieszonej nauki.
Przede wszystkim trener musi nauczyć się odróżniać od siebie swych uczniów i nauczyć się na pamięć ich imion.
Potem zaczynają się pierwsze lekcje, czyli „zajażdżka”.
„Zajeździć” - oznacza zmusić do posłuszeństwa.
Ze strony człowieka oznacza to przebiegłość, okrucieństwo i pieszczoty.
Ze strony konia inteligencję i rezygnację.
Nauczyciel wprawnie wkłada do pyska konia narzędzie tortur zwane wędzidłem.
Następnie przywiązuje mu do uzdy długą lonżę i za pomocą bata zmusza go do galopowania w kółko, co koń wykonuje aby uniknąć bólu.
Źrebak najpierw się buntuje lecz szybko dochodzi do wniosku, że człowiek jest silniejszy i wtedy się poddaje, staje się posłuszny i stara się zrozumieć czego się od niego żąda.
Podczas codziennej 20-minutowej lekcji i nie znając języka, w którym się ta lekcja odbywa, w ciągu miesiąca źrebak uczy się nosić człowieka na grzbiecie i odpowiednio interpretować jego gesty i słowa.
Żadne dziecko nie byłoby w stanie nauczyć się tego tak szybko mogąc tylko interpretować system kar i nagród.
Każdy z tych niewolników jest przedmiotem starań i troski ogromnej ilości osób.
Trener, dżokej, chłopiec stajenny, weterynarz, pracownicy toru, dziennikarze - wszyscy oni ciągną korzyści z pracy tego niewolnika.
Właściciel jest jedyną osoba, która za to płaci a czasem traci na tym nawet gdy wygrywa, podczas gdy reszta zarabia nawet gdy przegrywa.
 
 
WŁAŚCICIEL

 
Istnieją trzy rodzaje właścicieli:
 
1. ci, którzy hodują konie,
2. ci, którzy kupują roczniaki,
3. ci, którzy się zaopatrują w sprzedażnych wyścigach.
 
Każdy z tych rodzajów dzieli się na trzy gatunki:
1. tych, którzy kochają konie,
2. tych, którzy kochają hazard,
3. snobów.
 
Wszyscy uczestniczą w selekcji koni pełnej krwi.
Statystyka wykazuje, że najwięcej szans na sukces mają ci, którzy sami hodują konie,
na drugim miejscu są nabywcy roczniaków, a dopiero na ostatnim są hodowcy, którzy zaopatrują się na rynku gonitw sprzedażnych. Ale także i ci mają szanse na znalezienie skarbu. W historii wyścigów znane są takie historie.
Jedna z najcenniejszych klaczy francuskich była jako roczniaczka zakupiona przez p. Cartera
za 800 franków.

 
- Comment avez vous acheté cette rosse?- zapytał go przyjaciel.
- C`est pour faire une plaisenterie!*

 
I tak klacz otrzymała imię Plaisenterie. W 1885 r wygrała ona Cesarewitch i Cambridgeshire i sumę 241.550 franków i została sprzedana jako klacz hodowlana za 60.000 franków.
A w tamtych czasach w użyciu były złote napoleony.
 
Trener Gilpin kupił Comrade za 25 gwinei, ale żeby podzielić się ryzykiem odstąpił połowę udziału swemu przyjacielowi markizowi De Saint Alary.
Koń wygrał Grand Prix de Paris i Prix de l’Arc de Triomphe w tym samym roku.
 
Mr. De Bremond kupił Elf’a w sprzedażnym wyścigu i wygrał na nim Prix Gladiateur.
 
Także i ja miałem mój łut szczęścia, kiedy za 100 funtów kupiłem Catnip, od której pochodzą Nera di Bicci, Nogara i Nearco.

Ale najdziwniejszy fakt przytrafił się pewnemu Belgowi, który wybrał się do Anglii by zakupić konia wyścigowego.
Po ubiciu interesu sprzedawca wskazując klacz, która wyglądała niczym szkielet, powiedział:
- Niechże pan weźmie i ją.
- Nie.- odpowiedział Belg.
- Ale ja ją panu sprzedam prawie za darmo, byleby pan ją stąd zabrał, to jest za pensa, który przynosi szczęście.

I tak Belg dał pensa, czyli grosz i zabrał klacz.


Klacz ta wygrała wiele wyścigów i była matką Gland`a, zwycięzcy w Grand Prix de Bruxelles.
I to chyba był naprawdę najlepszy interes w historii wyścigów.
 
Jednak nie radziłbym nikomu, aby szukać szczęścia tylko w ten sposób.
Właściciel, który pragnie wygrać musi:
obserwować, rozumować, przewidywać i zapobiegać.
Każdy właściciel ma zawsze rywali i czasami nawet ma wrogów.
Najgorszymi wrogami właściciela-snoba są jego właśni przyjaciele.
On sam nic nie rozumie, tak więc przyjaciele uważają za swój obowiązek udzielanie mu zbawiennych rad.
Jeśli przegra, to jeden z przyjaciół oskarża ogiera, drugi klacze, trzeci trenera, który prowadzi zbyt ostry trening, czwarty dżokeja, który jest za mało energiczny lub nie wykonuje dyspozycji, albo jest po prostu złodziejem.
Właściciel-snob jest natomiast bardzo kompetentny w sprawach giełdy i mniej lub bardziej czarnego rynku, ale na koniach zna się bardzo niewiele, dlatego też podlega wpływom przyjaciół, z których każdy ma inne zdanie, i to nie rzadko jest to zdanie neurastenikai alkoholika.
Wszyscy rządzą stajnią snoba, który aby się uratować powinien skorzystać ze starego motto:
„O Panie, obroń mnie od przyjaciół, bo od wrogów obronię się sam.”

 
TRENERZY

Dzielą się na:
1. Prywatnych,
2. Publicznych.
 
Z reguły gonitwy klasyczne wygrywane są przez konie trenerów prywatnych, którzy dysponują materiałem bardziej jednorodnym i lepiej selekcjonowanym.
Trenerzy publiczni mają w treningu niemal każdy rodzaj koni i wykorzystują je w skromniejszych gonitwach.
Pierwsi - mogą być uważani za impresariów Metropolitan Opera czy La Scali, inni za impresariów podmiejskich teatrzyków.
Ich wychowankowie to najczęściej staruszkowie pachnący jodyną i o nogach elegancko obandażowanych, którzy aby nie ulec kontuzji bardzo szybko usiłują wymigać się od biegania.
Jednak od czasu do czasu , pod małą wagą i w nagłym przypływie młodości , jako pierwsi mijają celownik.
Jednak czasami trenerzy publiczni uczestniczą także w gonitwach klasycznych i biją głównych faworytów ich dumnych kolegów, którzy patrzą na to oszołomieni.
 

   
* - Dlaczego Pan kupuje tę szkapę?
 - Aby zrobić sobie przyjemność. (przyp. tłum.)

4 < część > 6
 
 
 
Copyright 2016. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego