swiat_Tesio_Pisane w galopie_cz_9 - Stadnina Pegaz

OK
Przejdź do treści

Menu główne:

Zapraszamy Was do zapoznania się z dziewiątą częścią przetłumaczonej przez Małgorzatę Caprari książki autorstwa Federico Tesio pod tytułem "Pisane w galopie". Federico Tesio to legendarny włoski hodowca koni pełnej krwi, żyjący i działający w latach 1869-1954. Okrzyknięty został mianem geniusza i najlepszego hodowcy wszech czasów. Jego spuścizna hodowlana płynie we krwi niemal każdego współczesnego konia wyścigowego. Śledźcie naszą stronę, bowiem pojawiać się na niej będą kolejne odsłony twórczości tego wybitnego znawcy folblutów.

FEDERICO TESIO
Pisane w galopie
część 9




Trzy ważne osoby :  Handicaper - Starter - Sędzia na celowniku.

HANDICAPER

Słowo to pochodzi od  „hand in cap” czyli  „ręka w czapce”.
Prawdopodobnie niegdyś wagi w pewnych gonitwach pocieszenia były ustalane
za pomocą losów, które ciągnięto wprost z kapelusza. Obecnie są one wyławiane przez mózg handicapera.
Definicja:
Handicaper jest pracownikiem płatnym, który ogranicza lepszych i pomaga słabszym, aby dać wszystkim te same szanse na zwycięstwo. Jest on zawodowym specjalistą od równowagi, który wierzy, że za pomocą odpowiednio wyważonych wag, wszystkie konie będą mogły minąć celownik w tym samym momencie.
Lecz  jest on jedyną na świecie osobą, której nigdy prawie nie udaje się osiągnąć całkowicie celu, dla jakiego pracuje, i to jest właśnie jego szczęście.
Gdyby mu się to bowiem udało, towarzystwa wyścigowe musiałyby go zwolnić.
Wyobraźcie sobie właścicieli, jeźdźców i graczy, którzy wiedzieliby zawczasu, że przyjdzie im podzielić się równo nagrodą, ponieważ handicaper jest zbyt inteligentny.
Byliby oni wszyscy z pewnością wściekli, a handicaper byłby wypędzony z raju za to, że nie popełnił żadnego grzechu.
Na szczęście, jego ułomna natura oraz mięśnie jeźdźców pozwalają mu utrzymać swoje miejsce.
Jednak dzieło jego umysłu rzadko spotyka się z aprobatą bezpośrednio zainteresowanych.

Tabela wag jest publikowana wcześnie rano i wywieszana przy wejściu na tor roboczy.
O tej porze handicaper śni jeszcze snem sprawiedliwych i nie słyszy wszystkich inwektyw, jakie są wypowiadane pod jego adresem.
Głupi, kretyn i imbecyl - zaliczają się do najmniej obraźliwych.
Ktoś jest bardzo zadowolony.

W takim wypadku milczy, uśmiecha się i oddala ukradkiem niczym przestępca.
Prawdę powiedziawszy wynik gonitwy często nie odpowiada przepowiedniom złośliwych.
Ale ci, którzy przegrali, zawsze będą złorzeczyć, a ci co wygrali, nie idą nigdy podziękować, aby handicapera nie obrazić, szczególnie, jeśli wygrali o wiele długości.
Handicaper powinien mieć doskonały wzrok ale powinien być kompletnie głuchy – wtedy nie słyszałby obraźliwych uwag i nie dałby sobą powodować.
Dwóch spośród najlepszych handicaperów dawnych czasów było głuchych:
Admirał Rous w Anglii (na ilustracji) i hrabia Marcelli Flori we Włoszech.
Pewnego dnia, w mojej obecności, ten ostatni został obrzucony obelgami przez właściciela
pokonanego konia.
Odpowiedział na to słodkim uśmiechem.
„On jest przecież głuchy” - powiedziałem.
Grubianin ucichł speszony i odszedł odprowadzony serdecznym uśmiechem hr. Flori.
W końcu ubiegłego stulecia w Paryżu była modna piosenka z refrenem :
„C’est un metier bien difficile
que de faire avec equité
un handicap ou chacun brille
et dont chacun soit enchante.”

STARTER

Jest niezmiernie ważną osobą.
Swoją pracą jest w stanie przysporzyć komuś lub pozbawić kogoś wielkich sum, bogactwa
i honorów.
Z tego powodu musi przede wszystkim być absolutnie nieprzekupny.
Ale to nie wystarcza.
Musi on posiadać także wiele innych zalet.
A więc:
- chłodny umysł,
- zdecydowanie,
- ogromny refleks,
- surowość,
- wyjątkowy zmysł sprawiedliwości.

Jeśli starter denerwuje się, traci panowanie nad sobą i zaufanie do jeźdźców - powstaje
prawdziwy chaos.
Stwierdziliśmy już, że handicaper powinien być głuchy. Teraz musimy dojść do wniosku,
że starter  dla odmiany  powinien być niemy.
Kiedy krzyczy, denerwuje konie, jeźdźców i samego siebie.
Ustawienie staje się coraz trudniejsze, niektóre konie tracą energię, a co za tym idzie także i szanse na zwycięstwo.
Lepszy jest start średni ale szybki, niż doskonały, lecz po półgodzinnych nieudanych próbach.
Może być trzech winnych nieudanego startu:
koń,  jeździec, albo starter.
Koń musi dokonać ogromnego myślowego wysiłku, aby zrozumieć, czego naprawdę żąda od niego jeździec, który czasami wysyła go naprzód, a następnie gwałtownie zatrzymuje, kalecząc mu przy tym pysk i zawraca go z powrotem.
W końcu koń zaczyna tracić cierpliwość.
Jednak z reguły koń bywa aż nadto cierpliwy.
Czasem tylko któryś ze starszych koni strajkuje i odmawia ruszenia.
Niektórzy jeźdźcy szczególnie często są winni złych startów.
Oni bowiem nie chcą ruszać dobrze, chcą ruszać lepiej niż inni i dlatego próbują „kraść start”.
Inni, którzy dosiadają koni spokojnych, celowo starają się opóźnić start, aby wykończyć konie    bardziej nerwowe i odebrać im wszystkie szanse na wygraną.
Tacy jeźdźcy są zwykłymi przestępcami, dla których żadna kara nie może być za surowa.

Teraz porozmawiajmy o starterze.
Zakładając jego nieprzekupność, musimy oceniać go na bazie osiągniętych rezultatów.
Rozporządza on wieloma środkami, które decydują o powodzeniu startu, lecz nie powinien być zbyt skrupulatny.
Byłoby rzeczą dziecinną domagać się, by konie były ustawione niczym żołnierze w szeregu.
Nie wystarcza też nawet idealne ustawienie, aby start był dobry.
Jeśli na przykład jakiś jeździec, na polecenie startera, cofa swojego konia, aby znaleźć się dokładnie na linii, a w tym momencie starter, widząc konie idealnie ustawione, każe wystartować, to posłuszny pechowiec znajdzie się natychmiast w tyle stawki. Ponieważ w momencie, kiedy inni wysyłali już konie na przód, on jeszcze nadal się cofał.
Wymaganie, aby konie stały nieruchomo, dowodzić może jedynie braku kompetencji i zdrowego rozsądku.
Koń nie jest kotem, który jest zdolny trwać w bezruchu pół godziny czekając na szczura.
Dobry starter powinien wyczuć moment, w którym wszystkie startujące konie znajdują się mniej więcej na tej samej linii.
Należy przede wszystkim uważać, aby wybrać moment, w którym wszystkie pyski końskie są w kontakcie z rękami jeźdźców, i kiedy są zwrócone w stronę maszyny startowej.
Starterzy są też ludźmi, a więc także i im zdarza się popełnić błędy, które jednak należy przebaczać. Jest tylko jeden grzech śmiertelny i niewybaczalny, który może popełnić starter.
To jest krzyczeć:  Nie... Nie... Nie..., a potem niespodziewanie podnieść linę i krzyknąć: - Start !
W takim wypadku na pewno ktoś pozostanie na starcie, i będzie miotał przekleństwami, których szczęśliwie Wieczny Ojciec i tak nie słucha.
Gracze, którzy stracili swoje pieniądze, nie widząc nawet jak biegnie ich faworyt, są zawsze sprzymierzeńcami diabła.
Pewnego razu widziałem, jak podbili starterowi oko, zajęli paddock i domagali się zwrotu stawek, pod groźbą podpalenia kas totalizatora.
Komisja techniczna, aby uniknąć poważniejszych kłopotów, tym razem ustąpiła.
Wszystko wróciło na dawne miejsce - łącznie ze starterem z fioletowym okiem.
Jedynymi, którzy doznali szwanku, byli: właściciel konia i jeździec.
Stracili bowiem wygraną, której nie sposób odzyskać.
Nie liczył się nawet fakt, że sumy zwrócone graczom, aby ich udobruchać, zostały praktycznie wyciągnięte z kieszeni właścicieli.
Niemy starter powinien mieć wyższą pensję.
Starter jest jak żona Cezara, która nie może wzbudzać podejrzeń.

SĘDZIA   NA   CELOWNIKU

Niegdyś był osobą nie mniej ważną, ponieważ od jego nieomylnego werdyktu zależał przepływ poważnych sum.
Spośród wszystkich obecnych na torze ludzi, był jedynym, którego oko znajdowało się na linii prostopadłej do celownika, czyli był też jedynym, który mógł widzieć i oceniać porządek na celowniku.
Patrzenie pod pewnym kątem zawsze prowadzi do błędów, pomyłek.
Dziś w wielu krajach, m.in. we Włoszech, odpowiedzialność sędziego na celowniku jest o wiele mniejsza.
Na linii prostopadłej do celownika umieszczona jest fotokomórka.
W wypadku niepewnego porządku - ona wydaje werdykt i ucina każdą dyskusję.
I tak sędzia na celowniku nie ryzykuje, jak starter, że zostanie obrażony słownie albo czynnie.
Sędzia może się pomylić, zdjęcie - nie.
W roku 1893, z górą pół wieku temu, byłem w Bois de Boulogne w dniu Grand Prix.
Werdykt sędziego:
1. Ragotsky (T.Lane),
2. Ravensbury (M.Cannon).
Krótki łeb.
Wszyscy, za wyjątkiem sędziego, widzieli jak angielski Ravensbury wygrywał o pół
długości.
Być może, gdyby wykonano zdjęcie, spowodowałoby to inne przeznaczenie ogromnych sum.
W nagrodzie Premio Ambrosiano w 1913 roku mój Salvador Rosa, według orzeczenia sędziego na celowniku uległ klaczy Arianna o nos.
Ogólna opinia jednak mówiła, że Salvador Rosa zwyciężył.
Dwa dni później w kinie został wyświetlony film ilustrujący przebieg gonitwy. Salvador Rosa idący niczym błyskawica, był na nim pierwszy. Aby uniknąć ewentualnych dyskusji zdecydowano, żeby film zniszczyć, i była to decyzja słuszna.
W roku 1945, sędzia, będąc pewny swego werdyktu dotyczącego grupowego finiszu, nie chciał aby wywoływać film.
Gracze zaprotestowali.
Komisja podtrzymała protest.
Zdjęcie zostało wywołane, i okazało się, że sędzia był w błędzie.
Sędzia zatem wpadł, niczym akrobata, który w locie miną się z trapezem.
Anglia dotąd nie zaakceptowała fotokomórki na finiszu. Studiuje problem.
Nie chce eliminować człowieka, szczególnie zaś Anglika.

8 < część > 10

 
Copyright 2016. All rights reserved.
Wróć do spisu treści | Wróć do menu głównego